Dlaczego chorał?

Św. Elżbieta od Trójcy Świętej była pianistką, jak piszą jej biografowie – całkiem zdolną, nawet nagradzaną. Wśród jej poezji zachowały się wiersze przeznaczone do śpiewania, ze wskazaniem melodii, która powinna być wykorzystana, z pewnością towarzyszyły różnym wydarzeniom w Karmelu w Dijon. Podobnie jak chorał gregoriański, bo przecież Św. Elżbieta żyła w czasie, gdy nie zniknął on jeszcze z liturgii – przeciwnie, pod wpływem działań mnichów z Opactwa Św. Piotra w Solesmes odnawiał się on i otrzymywał właśnie nowe życie, stając się drogą do pogłębienia modlitwy liturgicznej. Bez wątpienia Święta doceniała muzykę i jej rolę dla rozwoju duchowego. Czemu więc nie sięgnąć także i przy rozważaniu jej pism po najwspanialszą muzykę, jaka powstała z pragnienia chwały Bożej – chorał gregoriański? Tę muzykę zupełnie pozbawioną ducha tego świata, muzykę ciszy, o której o. Gajard, wielka postać reformy chorału powiedział, że (…) swą własną mocą kieruje nas ku naszemu wnętrzu nie dla analizy wewnętrznej, ale by znaleźć w nim Tego, który tam przez łaskę mieszka, by Go słuchać, z Nim rozmawiać, by żyć z Nim w najgłębszym zespoleniu serca ze sercem.

W rekolekcjach Niebo w wierze Św. Elżbieta napisała, że sława chwały jest duszą milczenia, która zachowuje się jak lira pod tajemniczym dotknięciem Ducha Świętego, tak aby On z niej wydobywał boskie harmonie. Z pewnością chorał pomoże dobrze nastroić każdą duszę i przygotować do przyjęcia działania Ducha Bożego z którego natchnienia przecież powstały te melodie.

Te kilka słów komentarza i zupełnie subiektywnej interpretacji jakimi pozwalam sobie opatrzyć kompozycje chorałowe nie roszczą sobie prawa do bycia obiektywnymi wyjaśnieniami wszelkich tajemnic ukrytych pośród labiryntu gregoriańskich melizmatów. Przeciwnie – są raczej efektem intuicyjnego podążania za melodią, usytuowaną w pewnym kontekście liturgicznym oraz wyrosłą w symbiozie z konkretnym tekstem, zazwyczaj z Pisma Świętego. Stąd nie śmiem porywać się na samodzielną interpretację tego ostatniego, ufając, że w nauce Kościoła i dorobku Jego Ojców zechciał Bóg objawić wszystko, co trzeba nam poznać dla bezpiecznego podążania ku Zbawieniu. Opierając się na tej nauce oraz wiedzy muzycznej dotyczącej monodii chorałowej i twórczości muzycznej w ogóle, pozwalam sobie jedynie rozważać pewne kierunki, jakie poszczególne kompozycje mogą wskazywać, gdy się im w wierze przyglądamy. Jeśli podążanie w którymś z tych kierunków pomoże komukolwiek łatwiej wznieść duszę ku Temu, za którego sprawą dźwięki złożyły się w te melodie – Bogu niech będą dzięki, że obdarzył nas rozumem i łaską, pozwalając nieudolnie podążać śladami Jego piękna obecnymi w stworzeniach.

Ufam, że nie będzie z tego szkody, jak Św. Augustyn, który rozważając możliwość różnych interpretacji Księgi Rodzaju pisał w Wyznaniach:

Jakąż — powtarzam — może mi to przynieść szkodę, że inaczej niż ktoś inny rozumiem myśl owego męża, który tamte słowa zapisał? Wszyscy, którzy je czytamy, staramy się je przeniknąć, usiłujemy zrozumieć, co chciał wyrazić autor. Skoro wierzymy, że pisał prawdę, nie będziemy tak lekkomyślni, żeby uznać, jakoby powiedział cokolwiek, o czym wiemy albo mniemamy, że jest fałszem. Póki więc każdy z nas się stara, jak może, o to, aby odczytać w Piśmie Świętym taki sens, jaki zamierzył w każdym wypadku autor, to cóż w tym może być złego, jeśli ktokolwiek z nas takie żywi mniemanie, jakie Ty, światło wszystkich rzetelnych umysłów, ukazujesz mu jako prawdziwe — choćby nawet nie taką treść w tym miejscu chciał wyrazić sam autor, który jednak również dał wyraz prawdzie?

Gdyby jednak cokolwiek z tego, co tu napisano, odbiegało od nauki Świętego Kościoła Katolickiego – będzie to skutkiem niezrozumienia i w tym względzie w pełni poddaję się wszelkiej krytyce ludzi światłych, którzy błędy takie wykazać i naprawić mogą.

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij