IX Niedziela po Zesłaniu Ducha Świętego

Jak już pokazały kolejne Niedziele po Zesłaniu Ducha Świętego, trwa walka. Będziemy o tym słyszeć stale, ten temat nie zamilknie, bo i walka się nie kończy. Jak napisał Mikołaj Sęp Szarzyński w Sonecie o wymownym tytule „O wojnie naszej, którą wiedziemy z szatanem, światem i ciałem”: Pokój – szczęśliwość, ale bojowanie/Byt nasz podniebny.

Jednak dzisiejszy introit wprowadza od pierwszych dźwięków radosny akcent, rozpościerając melodię majorowym akordem, jakby stemplem tonu V – laetus, czyli radosnego. Za Psalmem 53 śpiewa bowiem: Oto Bóg mi dopomaga, Pan podtrzymuje me życie. Ta fraza kończy się na finalis, jakby śpiew miał już zamilknąć, a może jakby chciał powiedzieć: Bóg mi dopomaga – i kropka. Z pewnością mielibyśmy wiele powodów, by dodać nasze nieodzowne ale…, jednak w tej radosnej intonacji jest pewność, pewność tego, że Bóg nas nie pozostawił sierotami. On ratuje nas, bo nad wszystkim panuje, zbawia nas, według swojego planu, w imię Swoje i mocą Swoją, jak śpiewa werset. Bo choć my nieustannie wymykamy się Jego woli, próbując postępować po swojemu, dodając jednak to nasze nieufne ale, to On przecież przenika nas i zna nas i najlepiej wie, co jest dla nas dobre. Dlatego tak prosto i pięknie prosi dziś mszalna kolekta: Panie, niech uszy miłosierdzia Twego otworzą się na modlitwy błagających i abyś mógł spełnić ich pragnienia, daj im prosić o to, co się Tobie podoba.


Graduał, o tej samej, co introit modalności, pełen wzniosłej radości, w typowym charakterze dla kompozycji tego gatunku w tonie V, wychwala owo Imię wspomniane w wersecie. Wyśpiewuje potęgę Boga wznosząc się w rozległym melizmacie na słowie elevata (wzniesiona), jakby szybował pod samym Niebem, tuż przed Bożym Obliczem.


Jednak Alleluia dramatycznie zmienia charakter. Ton II, tristis, jest na drugim biegunie ekspresji, wszak to ton smutny z nazwy. Jubilus jest jakby rzewny, pełen tęsknoty, wznosi się raz po raz w emocjonalnej kwarcie, jak ręce kogoś, kto szuka pomocy. Bo i temat jest poważny – pojawiają się wspomniani wrogowie, którzy przytłaczają, uciskają, przygniatają: Od nieprzyjaciół moich wyrwij mnie, mój Boże, zachowaj mię od powstających na mnie. Owi powstający (insurgentibus) muszą być naprawdę potężni, skoro melizmat na tym słowie jest tak rozległy i skomplikowany. Bo – jak pisze do Efezjan Św. Paweł – nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. (Ef 6, 12) A wspomniany Sęp Szarzyński w tym tonie poetycko uzupełnia: Hetman i świata łakome marności/O nasze pilno czynią zepsowanie. Jednak melodia jasno wskazuje gdzie należy kierować wzrok wypatrując pomocy – melizmat na słowach Deus meus – Boże mój, wyrywa się w górę i cudownie opada, w symetrycznych, powtarzanych figurach. Jak napisze do tych samych Efezjan Św. Paweł: bądźcie mocni w Panu – siłą Jego potęgi, a Sęp Szarzyński doda: Królu powszechny, prawdziwy pokoju,/Zbawienia mego jest nadzieja w tobie./Ty mnie przy sobie postaw, a przezpiecznie/ Będę wojował i wygram statecznie.

Offertorium zostało zapożyczone z III Niedzieli Wielkiego Postu, zwanej od słów introitu Niedzielą Oculi. W kontekście opisanego Alleluia stanowi to ciekawy kontekst. Wielkopostna melodia wyśpiewuje, że moje oczy zawsze zwrócone są ku Panu – jak oczy śpiewającego dzisiejsze Alleluia. Jednak owo wpatrywanie się nie jest bezmyślne, nie jest miłosnym zauroczeniem. Kto patrzy w Oblicze Pana, kto żyje w Jego obecności, nie może udawać, że życie z Nim i dla Niego, to pobożne westchnienia i piękne słowa. To konkretne obowiązki wynikające z relacji miłości, czyny, czyny, czyny, jak upominała swoje mniszki Św. Teresa od Jezusa. Dzisiejsze Offertorium idzie tym tropem, za słowami Psalmu 18 opiewając słodycz zachowywania Przykazań Bożych: Przykazania Pańskie słuszne, radują serca; sądy Pańskie słodsze od miodu płynącego z plastrów, przeto Twój sługa zachowuje je. Rzeczywiście, melodia jest słodka, do ostatnich dźwięków faluje łagodnie w okolicach fa, sprawiając wrażenie, jakby była w tonie V lub VI. Jednak ostatnia opadająca figura zatrzymuje się na mi zdradzając, że to ton IV. On śpiewa o tym, czego melodia już nie wyśpiewuje, sięga muzycznym wzrokiem dalej. Gdzie? Może do naszego życia, bowiem choć tekst kończy się kropką, to melodia jakby stawia znak zapytania, każąc każdemu z nas zapytać siebie: czy zachowuje je?


Communio przynosi – jak to często bywa – słowa Chrystusa. Jednak nie takie, które pojawiły się w dzisiejszej perykopie z Łukaszowej Ewangelii, gdzie Pan wypominał Jerozolimie, że nie poznała czasu swego nawiedzenia i wypędzał przekupniów ze Świątyni. To piękne słowa z 6. rozdziału Ewangelii Św. Jana: Kto pożywa moje Ciało i pije moją Krew, we mnie mieszka, a ja w nim, mówi Pan. Melodia w tonie VI ufnie wznosi ku górze od dolnego do, przez pierwszą frazę, gdy mowa o Ciele Pańskim, aż do górnego do, gdy śpiewa o Krwi Pańskiej. Jest tu jakiś piękny gest, może muzyczny ekwiwalent mszalnego Podniesienia, jakbyśmy w zwierciadle muzyki przez chwilę mogli wpatrywać się w Tajemnicę Eucharystii. Potem melodia opada i w bardzo dyskretnych, nisko osadzonych frazach śpiewa, że dusza i jej Boski Oblubieniec, który przychodzi w Komunii Świętej, trwają w sobie. Słodka melodia końcowa, zmiękczona bemolem zamyka kompozycję pięknym gestem.

Tu jest źródło siły do walki, jak pisał przywoływany Sęp Szarzyński: Zbawienia mego jest nadzieja w tobie. Raz jeszcze antyfona komunijna przypomina nam, że pośród toczącej się wojny z szatanem, światem i ciałem, nadzieją jest Pan, który oddaje siebie w Sakramencie Ołtarza, który chce przez ten Sakrament oczyszczać nas i jednoczyć, jak prosi dzisiejsza pokomunia. Abyśmy – my, którzy żyjemy w tych czasach ostatecznych, (1 Kor 10, 11) zgodnie z odczytywanymi w dzisiejszej lekcji słowami Św. Pawła – poznali czas naszego nawiedzenia, (Łk 19, 44) byśmy nie upadli, mniemając, że stoimy. (1 Kor 10, 12) Wszak właśnie moc płynąca z Eucharystii pomaga nam wyzbywać się złych skłonności, wypędzać przekupniów napełniających duszę tym, co światowe, gładzi grzechy, umacnia cnoty i staje się źródłem wzrostu.

Dobrze, że dzisiejsze Communio przypomina o Eucharystii, o obecnym w Niej Żywym Bogu-Człowieku, w tym trudnym czasie w którym przyszło nam teraz być. Sam Chrystus śpiewa nam dziś, że On jest w Sakramencie Ołtarza i my jesteśmy tam z Nim, mimo przepaści dzielącej stworzenie i Boga. Tę przepaść zapełnia niepojęta miłość, która kazała Mu zniżyć się do tak kruchej, tak delikatnej i niepozornej postaci, jak mała Hostia. Tym sposobem On chce mieszkać w nas i pozwolić nam mieszkać w Nim. Trzeba tylko opaść na kolana, jak ostatnie dźwięki Communio i z uwielbieniem przyjmować Go, adorując każdą najmniejszą Cząstkę, w której jest On cały.

Dodaj komentarz

Design a site like this with WordPress.com
Rozpocznij